Święta przypominające większości zapalonym katolikom o cierpieniu…no ale cóż.
Osobiście nie posiadam w rodzinie już
żadnych małych dzieci, dlatego też nie widzę sensu obchodzenia w bardzo
okazały sposób. Mieszkam już na swoim i nie poszłam ze święconka bo po co skoro
dzisiaj opuściłam swoje mieszkanie, a poza tym nie mogę jeść nic ze święconki
prócz chleba. Żyjemy w czasach kiedy prawie nikt nie lubi na siłę się stroić i na
siłę siedzieć przy tym obładowanym stole
z ludźmi których nie zawsze chcemy oglądać. Ja odwiedziłam dzisiaj mojego
dziadka pograłam z nim w karty, pogadałam, pośmiałam. Przyszła kuzynka z
chrzestną siedzimy oglądamy kabarety siedzimy razem, po prostu jesteśmy razem.
Żadnego ciśnienia na modlitwę , obżarstwo, wymuszone życzenia i siedzenia przy
stole. Czy naprawdę tak nie jest wygodniej? Według mnie tak, jest to przyjemniejsze
no i oczywiście tańsze. Czy na pewno warto
na siłę się spuszczać?
Spokojnych i przyjemnych „świąt”. :)
Święta, jakiekolwiek, w tych czasach, to jedna wielka komercha. Chodzi tylko o to, żeby się nażreć (sorcia bardzo, ale będę jadła, to co chcę i kiedy chcę) i o ewentualne prezenty, żeby potem szpanować, czego to się nie dostało.
OdpowiedzUsuń